Pewno z okazji kolejnej rocznicy śmierci pisarza ( 15 lipca ), publikacja Janusza R. Kowalczyka o Arturze Sandauerze na stronie środowisk emigracji 68 roku :
https://dzismis.com/2020/07/11/artur-sandauer-2/
Ojciec był nieco ekscentrycznym oryginałem, niewiarygodne jednak są, cytowane tam złośliwości Tomasza Jastruna, o jego nietaktach czy prymitywizmie:
„Pamiętam z dzieciństwa geniusza nietaktu, to był nasz sąsiad, znakomity krytyk i eseista Artur Sandauer. [...] Tacy ludzie jak Sandauer w naturalny sposób dostarczyli potomności niezliczonej ilości anegdot. Wielki nietakt bywa śmieszny. Krytyk przyszedł kiedyś do znajomych na obiad i przyniósł zwiędłe i ociekające wodą kwiaty wyjęte przed chwilą z wazonu. Dając je gospodyni, powiedział: ‚Słyszałem, że jak się przychodzi na obiad, to przynosi się kwiaty'."
W innej publikacji, Jastrun
twierdzi, Sandauer nie tylko nosił znajomym kwiaty "z odzysku", to dodatkowo.... rozdeptał kota...
W
kolejnej publikacji, Tomek posówa się jeszcze dalej
: Nie jakimś nieokreślonym znajomym, miał przynosić zwiędłe kwiaty wyjęte z domowego wazonu, lecz jego rodzicom. A Tomek sugeruje że to pamięta: "Przez lata mieszkaliśmy w tym samym domu" - pisze Jastrun. I dalej: " Kiedyś przyszedł do nas na obiad, przyniósł przywiędłe, ociekające wodą kwiaty. Dając je gospodyni, powiedział: 'Słyszałem, że jak się przychodzi na obiad, to przynosi się kwiaty " ( cytat także za J. R Kowalczykiem
https://culture.pl/pl/dzielo/tomasz-jastrun-czulym-okiem ).

Podobnie w onecie i w radio Białystok....
W rzeczywistości relacje między Mieczysławem Jastrunem, a Arturem Sandauerem, od połowy lat 50 tych były chłodne, a w czasach które Tomek może pamiętać, były pełne wzajemnej niechęci. Wykluczało to proszone obiadki, które mógłby on realacjonować. Co prawda nie może on pamiętać Sandauera z własnego domu, lecz napewno pamięta niechęć do krytyka, która gościła tam na stałe... O historii relacji Jastrun Sandauer, na tle tamtych czasów, podając chronologie, pisze dokładniej
Barbara Gutowska
Artur Sandauer, miał tak dość "magla" kamienicy wydawnictwa Czytelnik, przy ul. Iwickiej 8a i sąsiedztwa Jastrunów, iż w połowie lat 60 tych wyprowadził się.
Tacy ludzie jak Sandauer w naturalny sposób dostarczyli potomności niezliczonej ilości anegdot - twierdzi Jastrun.
Nietrzymające się kupy opowieści, mające ośmieszać Sandauera, to historyjki wielokrotnie, od dawna powtarzane wyłącznie przez Jastruna, czy z powołaniem się na Jastruna.....
To chorobliwe próby odreagowania kompleksów, dziecinnych obaw i niechęci wyniesionych przez Tomka z rodzinnego domu.
Jastrun junior oczywiście, nie odważył się ich publikować za życia Artura Sandauera.
O innych konfabulacjach i wątpliwych "wspomnieniach" Jastruna, tym razem dotyczących Żuławskiego pisał Ludwik Stomma w Tygodniku Przegląd
powrót